Praca w podróży, podróż w pracy
Łączenie pracy z podróżowaniem wymaga odpowiedniego planowania. Szczególnie, kiedy odcinasz się od cywilizacji i zapuszczasz w dzicz, z którą pragniesz wspólnie egzystować. Kiedy oddzielasz jedno od drugiego i zależy Ci, aby utrzymać w tym wszystkim balans.
Taką podróż mam już za sobą, a wszystko co się na niej wydarzyło jest moje i nikt mi tego nie odbierze. Wszystkie zdarzenia, nowe doznania i liczne lekcje, które mnie kształtowały,
i których doświadczyłem, przesuwając się po mapie Europy, staram się wykorzystywać
w swoim życiu. Nie tylko dla swojego dobra, ale przede wszystkim – dla dobra innych.
Cieszę się, że mogę się podzielić z Tobą ich namiastką.
Ze wschodu na zachód
Podróż z Polski do Portugalii rozpoczęła się w pierwszą grudniową niedzielę. Po wielu godzinach zabawy w Tetrisa udało się wypełnić samochód niezbędnymi atrybutami. Wszystkie skarby, które zabraliśmy miały pomóc w tej przygodzie i pozwolić jej trwać
w dobrym duchu. Książki, notesy, szuflada jedzenia, deski snowboardowe, gitara, bębenek, roller, kamienie, lupy, łuk i liczne wspomnienia z dzieciństwa.
Land Rover o imieniu Black Dog, stał się naszym domem i, chociaż chcieliśmy dotrzeć do celu w ciągu tygodnia, spaliśmy pod jego dachem przez miesiąc. Z wyboru.
Ku wybrzeżu jechałem z Julią – przewodnikiem, elfem, szlachetną przyjaciółką i partnerką nie tylko w życiu, ale w wyobraźni i kreacji.
Otoczeni drzewami, przykryci śniegiem, usypiani i budzeni szumem lodowatych strumieni. Pośród energii otaczających nas dzikich zwierząt pozwoliliśmy życiowej przygodzie przybrać swoje własne tempo. Spokojne, niczym niezachwiane i nie przyspieszone.
Odkrywając nasz własny leśny szlak Europy, jechaliśmy przez zmieniającą kolory Polskę
ku złotym lasom czeskich dolin. Stamtąd udaliśmy się w kierunku Lasu Bawarskiego, by następnie, podążając południowym pasmem niemieckich gór, dotrzeć do baśniowych krain Czarnego Lasu – źródła inspiracji baśni braci Grimm.
Wraz z przekroczeniem granicy ze Szwajcarią zostaliśmy przykryci lodem i śniegiem. Doświadczywszy niebezpieczeństwa gór i mrozów, mijając śpiewające jeziora, udaliśmy się w kierunku Francji.
To tam po raz pierwszy, przez szarość i ciężkość nieba, zaczęło przebijać się słońce. Jego promienie odbijały się w liściach oliwnych, łąkach i piaszczystych klifach rzeki Ardèche. Francja wraz z nagrzaną ziemią przytuliła nas na dłużej. Rozmrażaliśmy wszystko, co zostało zamrożone. Nabierając sił pośród Pirenejów, dotarliśmy do Półwyspu Iberyjskiego. Czując w sercach bliskość celu, przejechaliśmy Hiszpanię w dwa słoneczne dni.
Po pokonaniu 5000 km, 7 krajów, wykorzystaniu jednej, dwulitrowej butli z gazem i trzech pełnych kąpielach, dotarliśmy do kresu podróży. Jednak oprócz dotarcia nad ocean mieliśmy jeszcze jeden cel – trzymać się z dala od cywilizacji.
Cały grudniowy miesiąc spędziliśmy, łącząc pracę zdalną z samodoskonaleniem się, odkrywaniem swoich potrzeb i marzeń. Wszystko to w otoczeniu miejsc, z którymi czuliśmy silną więź. Brzmi idyllicznie, jednakże nie były to wakacje. Całość wymagała bowiem wielkiego zaangażowania emocjonalnego, odpowiedniego przygotowania i zapewnienia odpowiednich warunków do pracy. Często w miejscach, które wcale ku temu nie sprzyjały.
Fundamentalnym elementem wyprawy była odpowiednia organizacja pracy i czasu. Utrzymanie balansu między teraźniejszością zjawiskowych i nadzwyczajnych miejsc a systematycznym wypełnianiem swoich obowiązków nie należało do najłatwiejszych. Szczególnie, kiedy decydujesz się być w miejscach trudno dostępnych. Z dala od świateł, ludzi i dźwięków. Tam, gdzie czujesz.
Każdego dnia silnik naszej łodzi podwodnej gasł w całkowitej ciemności, a my poznawaliśmy swoją sypialnię dopiero ze wschodem słońca. W tej ciemności odkryłem ciszę, której nigdy nie doświadczysz w mieście. W tym kojącym milczeniu oceanicznych głębin braliśmy ostatni wdech leśnego powietrza i, dryfując na tafli swoich snów, oczekiwaliśmy wynurzenia następnego dnia.
Dni mijały, a my byliśmy bogatsi o nowe doświadczenia i przemyślenia. Czuliśmy się jak odkrywcy, znajdujący nowe tereny. Przekraczający kolejne granice.
Zebrałem swoje przemyślenia i wnioski, które pomogą Ci w przygotowaniu swojej podróży. Życzę Ci, by pozwoliła Ci rozwinąć skrzydła i pozostała w sercu przez resztę życia.
Życzę Ci, byś doświadczył rzeczy magicznych, będąc sobie sterem i okrętem.
Wolnym i niezależnym.
Offline przed online
Na pewno znaczną część pracy wykonujesz online, ale czy faktycznie musisz korzystać przez cały ten czas z Internetu? Czy jest niezbędny do napisania maila? Nie. Potrzebny Ci jest jedynie do jego wysłania, a ubrać go w słowa możesz w każdym notatniku. Ja korzystam
z Evernote’a. Przed podłączeniem do Internetu zapisuję w nim wszystkie dłuższe wiadomości, które później wysyłam w kilka chwil. Zarówno maile, jak i Facebookowe wiadomości. Po prostu kopiuję i wklejam — nic prostszego. Podobnie jest z wszystkimi publikacjami. Jeśli używasz zawodowo Instagrama, przygotuj wcześniej opis zdjęcia i listę hashtagów w notatniku.
Jak wiedzieć, że Twoja skrzynka zapełniła się mailami? Włączenie mobile data (transmisja danych) przy dzisiejszych warunkach internetowych w UE nie nakłada dużych obciążeń finansowych. Nie jest już tak pięknie poza granicami UE. Kilkunastosekundowe połączenie internetowe w ramach Twojej umowy z operatorem sieciowym może Cię słono kosztować, dlatego upewnij się, że znasz swoje warunki. Najlepszym rozwiązaniem okazało się łączenie pracy offline z przesiadywaniem w okolicznych kawiarniach, które miały dostęp do internetu. Nie bądź kuszony ich produktami i oszczędzaj na ważniejsze rzeczy! Wystarczy kupić sobie jedną przekąskę.
Przed pracą offline odśwież swoje komunikatory i pracuj! Upewnij się, że masz je na swoim telefonie.
Będąc w sieci, wykorzystuj możliwość dodawania stron do zakładek lub po prostu pobieraj pdfy z artykułami i wynikami twojego researchu. W Internecie działaj, a poza nim czytaj i studiuj. Podziel swoją pracę na segmenty offline i online, a następnie zaplanuj sobie czas tak, by w Internecie spędzić go jak najproduktywniej.
Warunki do pracy w samochodzie
Samochód staje się Twoim domem. Przebywasz w nim większość swojego czasu w pozycji siedzącej lub leżącej. Jako kierowca czy jako pasażer. Będąc większość czasu w takim ułożeniu, rozważ pracę w środku pojazdu. Szczególnie, kiedy wokół nie widać innych ciepłych wnętrz, a na zewnątrz panują minusowe temperatury. Do nich, co prawda, można się przyzwyczaić. Niekiedy pracowałem z laptopem na masce samochodu, z buchającą z ust parą, przeskakując z nogi na nogę. Laptopy nie adaptują się niestety do tego typu warunków tak dobrze, jak my.
Dzięki małemu niedrogiemu urządzeniu zwanemu przetwornicą praca komputerowa była możliwa w trakcie podróży bez zbędnych przystanków.
Godziny jazdy każdego dnia pozwalały na ładowanie laptopów, telefonów i baterii do sprzętu fotograficzno-filmowego , z którego mogliśmy korzystać przy wyłączonym silniku. Wieczorami i nocami, pracowaliśmy przy świetle świeczek i leczniczej woni kadzideł.
Przez zmęczenie po całych dniach jazdy, chęć relaksacji i uspokojenia wrażeń, praca w późnych godzinach była rzadkością. Tak czy inaczej, nie wiesz, na ile i gdzie się zatrzymasz. Z wyboru bądź nie. Dlatego zadbaj jak najlepiej o swoją przestrzeń i dostosuj ją do swoich potrzeb, uwzględniając komfort oraz miejsce i czas pracy.
Praca a podróż
Praca zdalna w trakcie samego przemieszczania się okazała się trudnym elementem. Musiała być ciągle udoskonalana i usprawniania.
Pierwszą taktyką było prowadzenie samochodu na zmianę. Jedno z nas mogło w spokoju pracować, podczas gdy drugie było kierowcą. Szybko jednak zrozumieliśmy, że to nie zdaje egzaminu. Po pierwsze, pasażer pochłonięty obowiązkami traci przyjemność z podróży. Rzadziej odkleja się od ekranu, rozpraszają go zmienne warunki na drodze, a przede wszystkim omijają go bezpowrotnie wszystkie krajobrazy.
W trakcie podróży w samochodzie tworzy się własny świat. Z muzyką, interakcją, dialogiem. Nie powinien być zakłócany pracą. Musieliśmy znaleźć inny sposób na łączenie pracy i przyjemności z wyprawy.
Stworzyliśmy system, w którym zatrzymywaliśmy się na dłużej w różnych miejscach, żeby spędzić pół dnia lub nawet cały dzień na pracy. W zależności od ilości obowiązków i spraw do załatwienia w sieci część pracy wykonywaliśmy offline, starając się nie pracować podczas jazdy. Z reguły mieliśmy postoje w małych, sympatycznych miasteczkach, w których, przy użyciu Google Maps, znajdowaliśmy kawiarnie z wi-fi. Tym sposobem trafiliśmy chociażby na koncert jazzowy w całkiem nieźle dopasowanym do pracy kawiarnianej lokalu “Gazette Cafe” w Montpellier. Pracowaliśmy często w późnych godzinach, by móc korzystać ze światła dziennego i nie tracić go na ciągłe gapienie się w ekran.
Mierzenie czasu, który potrzebujesz na wykonanie swoich obowiązków jest kluczowe. Dzięki odpowiednim kalkulacjom z łatwością stworzysz swój kalendarz oparty na godzinach i dniach intensywnej pracy, po których następuje czas na korzystanie z życia. W ten sposób mogliśmy spędzać całe dnie odłączeni od internetu i telefonów.
Kiedy ostatni raz tak miałeś? Wyobraź sobie skupienie się tylko na tym, co jest dla Ciebie ważne manualnie, intelektualnie czy fizycznie bez potrzeby myślenia o tym, gdzie jest telefon lub kto tym razem powoduje jego wibracje. Dni bez pracy były dniami osnutymi gąszczem kory, igieł i liści, pośród których strzelaliśmy z łuku, wspinaliśmy się po drzewach, spacerowaliśmy i robiliśmy zdjęcia. Razem i osobno, wciąż poznając zakamarki tego świata i źródło swoich własnych emocji i wrażeń.
Ruch i masaż
Podczas gdy znaczną część dnia spędzasz w samochodzie, aktywność fizyczna staje się podstawą Twojej siły i energii. Cierpią kość ogonowa, kręgosłup i kark, a łydki, zaczynają przypominać o potrzebie rozruszania. Codzienna rozgrzewka była dla nas podstawą rozpoczęcia dnia.
Przed poranną owsianką każde z nas rozpoczynało dzień od rozciągania, wymachów i krótkich biegów. Zdarzało się tak, że wystarczającą motywacją był ogromny chłód, który już w nocy przenikał do samochodu, a w momencie naszego wyswobodzenia się z licznych warstw grubych kocy, momentalnie docierał do organizmu.
Aktywne i intensywne ruchy kończyn ciała rozgrzewają mięśnie i przygotowują je do kolejnych wyzwań. Rozciągając się, zadaj sobie pytanie: czy uwzględniłem każdą część swojego ciała? Czy poświęciłem im wystarczająco uwagi i skupienia?
Rozgrzani od wewnątrz jedliśmy ciepłą owsiankę ze świeżymi i suszonymi owocami, orzechami, pestkami dyni, kardamonem, hempowym białkiem w proszku, przykrytą na koniec cynamonem, kakao i miodem. Moja ulubiona to wersja z bananami. 🙂
Zbawienne okazały się masaże wieńczące wielogodzinne siedzenie. Na pewno znalazłbyś w sobie wystarczająco siły, by docisnąć, przycisnąć, wymasować i rozmasować dane partie mięśni. Nie potrzebujesz do tego ogromnej wiedzy. Wystarczy, że będziesz znał mięśnie, których ból odczuwasz najbardziej i będziesz podążał według instrukcji odpowiednich terapeutów i ich tutoriali na Youtubie. Internet jest obszerną bazą, a Ty możesz to wszystko wykorzystać. Dla samego siebie, a przede wszystkim dla innych.
Dzięki tej symbiozie mogliśmy się wzajemnie masować. Naturalne, organiczne olejki na bazie stuprocentowych wyciągów z roślin – w naszym przypadku jedynej sprawdzonej pod tym kątem marki Young Living, których aromaty i właściwości regeneracyjne utrzymywały ciało w dobrej kondycji w parze z siłą i intensywnością nacisku rozluźniającego napięty kark i mięsień dźwigacza łopatki. Nikt z nas nie jest doświadczonym masażystą ani fizjoterapeutą, ale dzięki regularności, energii przepływającej przez nasze ręce i wzajemnej opiece dbaliśmy o swoje ciała jak małpki. Staraliśmy się też cały czas zdobywać więcej informacji na ten temat, studiując fizyczną budowę, strukturę mięśniowo-szkieletową człowieka i przykłady masażów w Internecie.
Podsumowując nasze dochodzenia – najbardziej pilnuj trzech tylnych partii: kości ogonowej, kręgosłupa i karku. Rozciągaj je o poranku i poddaj je relaksacyjnym zabiegom przed zmrużeniem oczu.
Zrozum swój pojazd
Ostatnie kilometry każdego dnia bywały tymi najcięższymi i najbardziej wymagającymi. Próbując znaleźć swoją norkę, wjeżdżaliśmy w niedostępne leśne gęstwiny, często nieprzystosowane do jazdy samochodem. Przekraczaliśmy granice bezpieczeństwa, żądni tego, by uciec od miejskości, hałasu i równej, asfaltowej drogi. Poszukując w ten sposób schronienia, wielokrotnie traciliśmy więcej energii na finiszu niż podczas poprzedzającej go dłużej, acz spokojnej jazdy.
Tak było, między innymi, w Szwajcarii, w której jedyną możliwą ucieczką były położone nad jeziorami szczyty gór. Większość nizinnych terenów tego kraju jest albo prywatna, albo – z innych, często prawnych powodów – nie nadaje się na nocleg. Próbując zakończyć kolejny dzień wojaży, utknęliśmy wraz z ciężarem Land Rovera na całkowicie oblodzonej drodze.
Popełniłem największy błąd z możliwych. Jadąc pod stromą górę, obniżając bieg, zatrzymałem się. Black Dog, bez zaciągniętego ręcznego był nagle sterowany wyłącznie prawami fizyki, na które nie mieliśmy wpływu. Nie był to środek nocy, jak często bywało w naszym programie.
Mieliśmy szczęście, bo właśnie wtedy pojawił się mieszkaniec okolicznej wsi. Przejeżdżając nisko zawieszonym samochodem sportowym, pomógł ściągnąć nas na pobocze. Tej nocy zakończyliśmy dalsze próby odnalezienia miejsca noclegu.
Nie mieliśmy pojęcia o tym, że najgorsze miało dopiero nadejść.
Poranny off road snowboardowy, zimne struny gitary, spacer w śnieżnym puchu. Po takim początku dnia zaczęliśmy się staczać w dół drogi wczesnym popołudniem. Dosłownie. Po 10 metrach jazdy Black Dog, przez cały swój ciężar, obrócił się o 180 stopni i zatrzymał się na skraju przepaści.
Tym razem hamulce nie miały żadnego znaczenia, a siedząc w samochodzie, nie do końca mieliśmy jasność, czy powinniśmy z niego wyskakiwać, czy nie. Cały dzień czekaliśmy na olbrzymiego mamuta o kołach naszej wielkości, który bezpiecznie ściągnął nas na bezpieczny grunt. Przymocowani (super) wytrzymałą liną z wyciągarki do traktora-giganta, sunęliśmy spokojnie na dno góry, oglądając mijane po lewej stronie przepaście.
Koszt tej operacji nie miał znaczenia w porównaniu do nauki, jaką z tego wyciągnęliśmy. Co nas zagnało na górę? Czego to wszystko było warte? Na to pytanie nie odpowiem, ale lekcja trafiła do naszych serc i być może dzięki niej zapobiegliśmy dużo gorszym w skutkach zdarzeniom. To była nasza ostatnia noc w Szwajcarii.
Wyjątkowo istotna jest znajomość swoich możliwości jako kierowcy oraz wiedza na temat prowadzonego pojazdu względem warunków, w jakich się znajdujesz. Nieważne, czy pokonujesz dziennie setki kilometrów po asfalcie, czy przejeżdżasz ich dwieście, z czego podczas tych kilku ostatnich zastanawiasz się, jak tu wylądowałeś, próbując pokonać błotniste rozpadliny lub strome zbocza. Jedziesz po prostu przed siebie, nie mając nagle możliwości powrotu.
Upewnij się, że będziesz przygotowany na różne nieoczekiwane zdarzenia. Czasami musisz reagować na bieżąco, a wcześniej zdobyte doświadczenie i szybkość reakcji mają szansę uratować Cię z opresji. Omalże nie przypłaciłem tej przygody życiem. Swoim i – co gorsza – bliskiej mi osoby. A wszystko przez brawurowość, zmęczenie, bezmyślność, upartość i brak odpowiedniej wiedzy i doświadczenia. Oceń sytuację, zanim będzie za późno. Ucz się na moich błędach. Weź sobie to do serca.
Ekwipunek
W podróży musisz mieć pod ręką szereg obiektów, z którymi będzie Ci łatwiej przez nią przebrnąć. Zaliczają się do nich rzeczy codziennego użytku jak i te, o których z reguły nie myślimy. Ciężko nam jest postawić się w sytuacji, której nie planujemy.
Zanim pojawią się w samochodzie podziel je na te, których potrzebujesz codziennie i na takie, które będą najpewniej leżeć przez dłuższy czas na dole sterty. Pakuj w ten sposób plecaki. Na samym dnie – rzeczy najmniej ważne, na górze te priorytetowe, czyli takie, których często potrzebujemy na już. Zorganizuj przestrzeń wokół siebie – tak samo jak swój komputer (jeśli faktycznie go organizujesz). Uchroni Cię to przed rosnącą dezorientacją i nieporządkiem, na które nie ma miejsca w tak małej przestrzeni.
Czego wymaga przeprowadzka do samochodu? Poniżej spis niezbędnych akcesoriów, które zabrałem w swoje zimowe wojaże. Lista może być stale rozszerzana, jednakże miejsce w samochodzie jest ograniczone. Jeśli masz jakieś swoje propozycje, podziel się z nimi w komentarzu! Nie wspominam o rzeczach pokroju dowodu osobistego, bo wierzę, że o nich już wiesz 😃
- Butla z gazem – zdała swój egzamin fenomenalnie. 2kg, 60 zł i miesiąc codziennego korzystania. Owsianka, herbata (w gorszym przypadku – kawa, chociaż lepiej dla Ciebie wyzbyć się złego nawyku regularnego jej konsumowania, biorąc pod uwagę nieetyczny proces produkcji kawy, grzanie wody, ciepły posiłek wieczorową porą. Gaz, ku naszemu pozytywnemu zaskoczeniu, skończył się ostatniego dnia podróży – w Portugalii 😃
- Termofory
- 2-3 pary butów – przy temperaturach minusowych wszystkie materiały wysychają znacznie dłużej
- Łańcuchy na opony samochodowe
- Lewarek
- Podstawowe narzędzia, takie jak śrubokręty, młotek itp. Przede wszystkim dopasowane pod kątem samochodu i ewentualnych napraw i usprawnień podczas podróży
- Latarki czołowe
- Zapałki i zapalniczki
- Świeczki
- Gotówka i karta. W niektórych krajach polskie banki nie są obsługiwane lub po prostu nie ma możliwości płatności kartą
- Zdrowe przekąski – dbanie o dostarczanie organizmowi podstawowych wartości odżywczych to jedna z podstaw. Szczególnie, kiedy godzinami siedzimy za kierownicą. My nie zawsze mieliśmy wystarczająco motywacji i możliwości, by się zatrzymywać i gotować, dlatego dobrze jest mieć produkty spożywcze, które można zjeść w prosty sposób – ręką. Rób większe zakupy, by nie musieć się często zatrzymywać.
- Szklane butelki – wodę, pobieraliśmy z małych, leśnych strumyczków. Tam, gdzie nie było wody był śnieg 🙂 Nie kupując kolejnych plastikowych butelek, wywierasz ogromny DOBRY wpływ na środowisko. Jest to twój głos w temacie ograniczania konsumpcji, niepotrzebnej produkcji plastiku i nieprawidłowego zużywania wody.
- Tabletki z jonami srebra
- Lejek
- Książki
- Gry planszowe
- Biodegradowalne mokre chusteczki
- Materiałowe chusteczki i ściereczki, których możesz użyć nawet do nosa, by nie musieć kupować tych jednorazowych – w ogóle staraj się wyeliminować jednorazowość ze swojego życia.
Aktywność i poznawanie
Po takiej przygodzie ilość zebranych doświadczeń i nowo poznanych emocji jest olbrzymia. Grudzień spędzony na intensywnej aktywności i obserwacji minął w mgnieniu oka, a jednak wydaje się być wieloma miesiącami. Miarą są zdarzenia, miejsca, działania, zmiany i możliwości. Wszystko, co po tej podróży zostało w środku.
Moja rada: nie bój się podejmować nowych wyzwań i dokonywać nowych wyborów. To właśnie te doznania pozwalają nam poznawać świat i udoskonalać go wraz z samym sobą. Może dlatego dzieci rozwijają się najszybciej. Ich ciekawość wynikająca z niewiedzy, chęć spróbowania czegoś nowego i znalezienia odpowiedzi na pytania jest silniejsza niż bierność.
Jesteś bierny czy aktywny? Stoisz w miejscu czy idziesz naprzód?
Jeśli kiedykolwiek przyjdzie Ci łączyć pracę z podróżą – pamiętaj o tym, żeby być silnym w czasie poszukiwań własnej drogi… Próbuj zrozumieć swoje emocje. Kształtuj swoją hierarchię wartości by żyć w zgodzie z samym sobą. Znając ją, będziesz stabilny emocjonalnie i rozpoczniesz wędrówkę swojego życia, która wcale nie musi się kończyć.